Sprzątaczka przychodzi co czwartek,
lodówka napełnia się sama, a ja tylko leżę, pachnę i oglądam
mój ulubiony serial, czyli życie większości ludzi na obczyźnie.
Z pewnością niejeden z Was, którym zdarzyło się
mieszkać przez jakiś czas, albo nadal mieszkają za granicą
słyszał tekst typu „bo tam ci łatwiej”. Brzmi znajomo? Pewnie
niektórym tak. Przedstawię wam krótką rozmowę z moim znajomym.
Słynne: Bo tobie tam łatwiej. Zdanie, które powiedział mi znajomy mieszkający z rodzicami, dorabiający sobie i który dostał auto na 20 urodziny od rodziców.
Oczywiście,
że jest mi łatwiej. Biorąc pod uwagę, fakt, że nic się prawie nie zmieniło,
jeśli miałabym porównywać do życia w Polsce. Może tyle, że
żyje już na własną rękę, utrzymuje mieszkanie, chodzę na uczelnie, sprzątam, robię posiłki, jak każdy normalny
człowiek. Mogłabym żyć po studencku – jeść na
przykład pizzę każdego dnia, jednak o ile pizza w Polsce jest
tania, o tyle w Danii za cenę pizzy śmiało można nagotować
rosołu na trzy dni dla dwóch osób.
Ale za granicą wszystko na przykład łatwiej załatwić – urzędy i te sprawy.
Mój chłopak na wymianę prawa jazdy z Polskiego na Duńskie
czekał ponad 4 miesiące. Kommune (duńsku urząd nosi taką nazwę)
ma tylko trzy miesiące na wymianę – na tyle wydają prawo jazdy
tymczasowe, które notabene obowiązuje jedynie w krajach
skandynawskich. Po upływie tego czasu musieliśmy iść i się
prosić, by wydali mu następną karteczkę tymczasową, gdyż jego
praca wiąże się z codziennym jeżdżeniem. Zadeklarowali się
wtenczas, że prawo jazdy przyjdzie listem w ciągu tygodnia
(chłopakowi na tym zależało, gdyż jechaliśmy do Polski na
wakacje). Skończyło się tak, że gdy po dwóch tygodniach
wróciliśmy ich upomnieć i mój K. oznajmił, że prosi o zwrot
swojego Polskiego prawka(do czego miał prawo, gdyż oryginał prawka
powinien leżeć do czasu, aż nowe nie przybędzie do danej komuny)
to stwierdzili, że oni go nie mają, ale poszukają, a po 30
minutach wrócili i powiedzieli, że nie wiedzą, gdzie ono jest. Gdy
wróciliśmy z Polski po ponad dwóch tygodniach, prawko leżało w
skrzynce... od trzech dni... Zadowala cię ta odpowiedź, mój
przyjacielu?
Mieszkasz za granicą to masz pieniądze na podróże.
Ostatni sezon był zapchany tekstami tego typu.
Przecież mieszkając za granicą trzeba mieć pieniądze. Jaki sens
byłby w życiu w innym kraju, jeśli nie dostawałoby się o wiele
większej gotówki, co nie? Zmartwię cię niestety tym, że zwykły
student z pracą w barze tutaj, nie ma wielkiej szansy, by w swoim młodym wieku pożyć na bogato. Fakt, przyznam tu rację, że w restauracji
jako kelner zarobi się o wiele więcej, niż w Polsce na tym samym
stanowisku, jednak warto zauważyć, że w naszym kraju zwykły chleb
kosztuje 3 złote, a w Danii 20 koron w Lidlu, co daje nam teraz przy
aktualnym kursie walutowym około 12 złotych.
Wyjazd na który było mi dane jechać zapłaciłam z zaoszczędzony przez cały rok pieniędzy. Kiedy inni moi znajomi imprezowali i wydzwaniali, proponując wspólne wyjście na drinka, ja odmawiałam i organizowałam sobie czas w domu, by nie myśleć, jak dobrze się bawią. Często się śmiałeś ze mnie, kiedy kolejny weekend siedziałam w domu, a później płakałeś, że ty nie miałeś na to, by gdzieś wyjechać.
Wyjazd na który było mi dane jechać zapłaciłam z zaoszczędzony przez cały rok pieniędzy. Kiedy inni moi znajomi imprezowali i wydzwaniali, proponując wspólne wyjście na drinka, ja odmawiałam i organizowałam sobie czas w domu, by nie myśleć, jak dobrze się bawią. Często się śmiałeś ze mnie, kiedy kolejny weekend siedziałam w domu, a później płakałeś, że ty nie miałeś na to, by gdzieś wyjechać.
Ale robisz zakupy w Polsce, więc oszczędzasz.
Robię zakupy w Polsce,
oczywiście, a dlaczego miałabym nie robić? Kupuję, jednak
wtenczas, gdy jestem w kraju, a zdarza się to nad wyraz rzadko
ostatnim czasem. Zakupy w Polsce to naprawdę ogromne odciążenie,
gdyż za 300 złotych potrafię mieć zapakowany cały koszyk
makaronów, ryżów, herbat, soków, jakiejś chemii, która starczy
mi na kilka miesięcy, za to za 600 koron to co najwyżej zrobię
zakupy najprzydatniejszych rzeczy na tydzień. Na dodatek zakupy to
jedno, a przechowanie i przewiezienie tego to druga sprawa. Wiadomo,
że rzeźnikowe sprawy są wszędzie droższe, jednak Duńskie ceny
nie umywają się do Polskich, to też kiedy jestem w kraju nie cud
skorzystać i kupić wędlinę, mięso, czy jakieś sery, które
należą do bardzo drogich rzeczy w DK. Jednakże później nasuwa
się pytanie, gdzie to schowam, gdyż w mieszkaniu, które wynajmuje
jest jedynie mała lodóweczka, której nie mogę zmienić (po
pierwsze dlatego, że duża nawet by się nie zmieściła, a po
drugie dlatego, że kuchnie i łazienki w większości Duńskich
mieszkań są umeblowane i jeśli coś w nich zmienię to oddając
mieszkanie muszę zostawić je tak umeblowane jak było – albo
ewentualnie zostawić nową lodówkę, którą kupiłam za swoje
pieniądze). Tak więc robienie zakupów w Polsce również ogranicza
się do tego ile będę w stanie schować i przewieź busem, gdyż
swojego auta nie posiadam.
Moje odpowiedzi mogą brzmieć,
jak gdybym siedziała w obcym kraju za karę. Oczywiście tak nie
jest! Życie za granicą ma swoje plusy i minusy. Ja każdego dnia
próbuję dostrzec jak najwięcej plusów, jednak życie to życie. I
czy będziemy w Polsce, czy gdzieś indziej, problemy znajdą się
również. Żaden kraj nie jest doskonały! Najważniejsze tylko
byśmy my potrafili się w nim odnaleźć i by nam było w nim
dobrze. Dodatkowo bierzmy od życia garściami, nowe doświadczenia,
umiejętności i szereg nowych możliwości nie tylko czeka na nas za
granicą, więc nie warto siedzieć ze smutną miną i tłumaczyć
swoje lenistwo zdaniem, że gdybym był za granicą to było by mi
łatwiej się zmobilizować, albo miałbym więcej możliwości. Wiem
to po sobie.
Dokładnie tak! Znam to z autopsji :) mieszkam w Niemczech i też każdy myśli że oh jak ja mam super! bo mam kasę na największe festiwale na świecie / podróże / samochód itd 😀 A tak naprawdę na wszystko trzeba ciężko pracować
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis, powiedziałabym, że budzący trochę kontrowersję, przez swoją odmienność zdań różnych osób. Myślę, że ten wpis jest kierowany nie tyle do czytelników jak do konkretnej osoby... dużo jest zdań na to wskazujących. Ogólnie sama uważam, że nie każdy ma takie możliwości by wyjechać- ja bym chciała jednak z pewnych przyczyn nie mogę tego zrobić .Pozdrawiam autorkę :) Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący post:)
OdpowiedzUsuńwww.flare.com.pl
Dużo naszych rodaków ma takie postrzeganie o życiu za granicą. Mnie to tak naprawdę nie dotyczy bo mieszkam w Polsce, ale strasznie denerwuje mnie takie gadanie. Czemu np. Takie osoby nie wspomną o tym, że przyjaciół i rodzinę widzi się dwa razy w roku... Napisałaś fantastyczny post 😊
OdpowiedzUsuńJak to mówią, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma.
OdpowiedzUsuńP.S. Świetny wpis
Mieszkam w Niemczech od 4 lat. Zaczynałam od zera. Ale ciężką pracą do czegoś doszłam. Nie było lekko i przyjemnie, ale jak ktoś chce, to mu się uda coś osiągnąć. Kwestia podejścia, priorytetów i podejścia. Więc różnie to bywa.
OdpowiedzUsuńwszędzie trzeba pracować i zarabiać :) , fakt gdzies jest lepiej gdzie indziej gorzej.
OdpowiedzUsuńtylko smutni ludzie wytykaja innym wszystko, zajmij sie swoim nosem i swoja kasą ;) . a nie wyliczac kto ile i gdzie zarobil , ale to takie polskie hehe :D tak jak pisze koleżanka wyzej - ciezka praca sie do czegos dojdzie. nie ma nic za darmo.
Mój mąż chciałby wyjechać za granicę, bo uważa, że więcej się tam zarobi, ale nie pomyśli,że i życie jest tam droższe.
OdpowiedzUsuńJa w Anglii wytrzymałam 1,5 roku. Myślę, że byłby to krótszy czas, gdybym była sama, a nie z chłopakiem. Też słyszałam podobne słowa. Chyba nikt nie zdawał sobie sprawy, że wcale nie było łatwo jak pierwsze miesiące musiałam dojeżdżać w deszczu rowerem 7 km do pracy w jedną stronę, bo nie było mnie stać na samochód :D ale nie żałuję wyjazdu, na pewno wiele się nauczyłam :)
OdpowiedzUsuńAle super post. Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
W rzeczywistości nie zależnie gdzie byśmy się przeprowadzili i tak będziemy musieli pracować. Bez pracy nie ma nic. Moja przyjaciółka mieszka w Niemczech, dostrzegam wady i zalety. Jak w każdym państwie można coś widzieć. Dlatego ja wychodzę z założenia jak czegoś nie wiesz, nie spróbowałaś to nie oceniaj :)
OdpowiedzUsuńMój blog.
A ja tam chciałabym spróbować życia w innym kraju, nie po żadne pieniądze tylko po jakieś nowe doświadczenia, poznania kawałka świata... Nie rozumiem ludzi, którzy uważają, że studentom takim jak Ty za granicą żyje się prościej, przecież wszędzie praktycznie jest tak samo, jedynie waluty i język inny a jak ktoś to słyszy to od razu sądzi że to jakiś raj na ziemi gdzie niema żadnych problemów i obowiązków.
OdpowiedzUsuńNo nic życzę Ci jeszcze więcej szczęścia bo po tym wpisie myślę, że jesteś tam szczęśliwa, oraz życzę Ci abyś żyła dobrze tam w Danii, czy gdziekolwiek indziej.
Buziaki!
Niestety, ale prawdę mówiąc to nigdzie nie jest łatwo nawet za granicą. Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Ja mieszkam w Anglii i wcale nie jest mi tu źle, a nawet mogę powiedzieć że stać mnie na wszystko. Wiadomo, że muszę sobie to najpierw zarobić bo pieniądze z nieba nie spadają ale z Narzeczonym pojechaliśmy na urlop do Polski, wydaliśmy naprawdę sporo kasy, wróciliśmy tu i nadal mamy więcej niż przed urlopem. Grunt to dobra praca, a przede wszystkim taka w której wypłacają kasę. Nam się tu żyje taniej i to nie chodzi o przelicznik pieniężny, bo skoro tu żyje to mnie on nie powinien interesować. Za chleb płace 1 monete, a nie 2 tak jak w Polsce :) W Polsce zarabiam 1300 monet, tutaj tyle samo - a zdecydowanie na więcej mogę sobie pozwolić :) Każdy kraj to inny obyczaj, bo np. u nas na wymianę prawka (na stałe) czeka się 2-3 tyg :)
OdpowiedzUsuńtak naprawdę nigdzie nie ma łatwo:)
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać aż wyjade stąd:(
OdpowiedzUsuń